Wstęp
Błędy argumentacji – sprawdź ile z nich popełniasz. Omawiane dzisiaj pozamerytoryczne metody argumentacji stosujemy wszyscy, świadomie i nieświadomie. Wynikają one z naszego ślepego oddania jakiejś idei, głębokich przekonań i potrzeby posiadania racji. Nie lubimy się mylić, nie lubimy się przyznawać do błędu. Jako ludzie mamy tendencję do stawiania siebie w roli pierwszoplanowej, jako głównych bohaterów Wszechświata. Takie podejście przyczynia się do zaniżenia poziomu naszych dyskusji. Coraz mniej opieramy się na faktach i logice, zamiast tego świadomie i nieświadomie manipulujemy rozmową. Dziś mamy szansę wykorzystać zdobytą tutaj wiedzę do odwrócenia tego trendu i podniesienia naszych standardów.
Błędy argumentacji – sprawdź ile z nich popełniasz
Zapewne nie występujesz często w telewizji, ale zdarza Ci się odbywać dyskusje, mając kilku słuchaczy, prawda? W szkole, w pracy, czy ze znajomymi, często poruszane są tematy sporne i rodzi się dyskusja między dwoma stronami. W dyskusji zazwyczaj nie uczestniczą wszyscy przysłuchujący się. Zdarza się nam wszystkim w takich chwilach, jako jedna ze stron, zwrócić się do całego grona. Robimy to mniej lub bardziej bezpośrednio, zazwyczaj wypowiedziami o charakterze populistycznym. Mowa tutaj o argumentum ad auditorem oraz argumentum ad populum. Te błędy argumentacji odwołują się do upodobań, strachu i przesądów słuchaczy, zazwyczaj w celu zyskania ich przychylności lub odwrócenia uwagi od jakiejś sprawy.
Rozmówca: „[…] dlatego też uważam, że podatki powinny być jak najniższe.”
Odpowiedź w stronę słuchaczy: „Czy ktoś z państwa chciałby umrzeć z głodu na wypadek utraty pracy?”
Jednym z najczęstszych błędów jest argumentum ad personam. Polega on na wytykaniu różnych cech, zachowania i poglądów rozmówcy zamiast logicznej argumentacji. Bardzo podobnym błędem jest whataboutism, odnosić się jednak może on także do całych państw lub organizacji, do których należy strona przeciwna. Każdy z nas w życiu choć raz usłyszał: „Młody jesteś, życia nie znasz”. Nasze rozmowy polegają często na wytykaniu czyichś wad i wypominaniu błędów z przeszłości, żeby zasłonić aktualnie poruszany, nas dotyczący problem. Niestety jest to błąd nie tylko wybitnie częsty, lecz również pozytywnie odbierany przez grono słuchaczy. Zamiast skupić się na rzetelnej dyskusji i obiektywnej wymianie faktów, chwytamy się emocjonalnego ładunku, jaki niesie ten błąd argumentacji. Fakt, że nasz rozmówca ma jakąś cechę lub wyznanie może być dla nas wadą, ale zazwyczaj nie odnosi się w żaden sposób do tematu rozmowy.
Rozmówca: „Nie powinno się przeznaczać pieniędzy z naszych podatków na kościół.”
Odpowiedź: „Pan to nawet w Boga nie wierzy, ateistą pan jest!”
Koniecznie trzeba wspomnieć tutaj o cherrypickingu, czyli zjawisku wybiórczej selekcji źródeł popierających wyznawaną tezę, pomijając te, które przemawiają na jej niekorzyść. Podobnie jak efekt potwierdzenia wynika on z naszej chęci posiadania racji i bycia nieomylnymi. Nie lubimy się przyznawać do błędu. Jeśli jest 10 badań opisujących jakieś zjawisko, a 8 z nich dochodzi do konkluzji, że jest ono szkodliwe dla zdrowia, to najprawdopodobniej właśnie one będą zgodne z rzeczywistością. Zwolennik tezy, że dane zjawisko nie ma negatywnego wpływu na zdrowie będzie selektywnie przeglądać, udostępniać i odnosić się w rozmowie tylko do dwóch pozostałych badań. Efekt potwierdzenia widać też przy selekcji mediów, z jakich korzystamy. Niewygodne jest dla nas czytanie portali i oglądanie stacji telewizyjnych, które nie do końca odzwierciedlają nasz światopogląd.
Kolejnymi błędami argumentacji są argumentum ad numerum oraz argumentum ad traditionem. Polegają one na próbie dowiedzenia jakiejś tezy ze względu na liczbę jej wyznawców, lub na podstawie wcześniej panującego konsensusu. Niezależnie od tego, ile osób popiera jakieś stanowisko, nie może to stanowić dowodu w sprawie. Nasz gatunek niestety zawsze wyznawał zasadę, że prawda należy do większości. Jest to jeden z najbardziej podłych i rażących błędów, tak chętnie stosowany przez starsze pokolenia.
„Większość Polaków wybrala PiS, więc nie może to być zła partia!”
„Za moich czasów nie było takich rzeczy i było dobrze!”
Argument oparty na niewiedzy, czyli argumentum ad ignorantiam to próba dowiedzenia jakiejś tezy tylko i wyłącznie na podstawie niemożności jej obalenia.
„Nie możesz udowodnić, że Bóg nie istnieje, zatem on istnieje.”
„Nie możesz udowodnić, że Bóg istnieje, zatem on nie istnieje.”
W przypadku gróźb konsekwencji niezaakceptowania jakiegoś stanowiska, mówimy o argumentum ad baculum. Przykładem może być rodzic niezadowolony z ocen dziecka. Może on pouczyć dziecko o konsekwencjach płynących z braku edukacji, a może też… zagrozić laniem, albo obcięciem kieszonkowego. Konsekwencje wyciągane przez rodzica to osobny wątek i nie powinno się ich używać jako argumentu, gdyż w tej roli w ogóle się nie sprawdzają. „Argument kija” bardzo często jest umiejętnie stosowany w debatach publicznych, najczęściej w połączeniu z dwoma wymienionymi w pierwszym akapicie.
Niektóre jednostki stosują również werbalizm, czyli przesadną i karykaturalną wręcz elokwencję. Chodzi tu o nadmiar słów w stosunku do faktycznie zawartej w nich treści. Często tworzy to złudne wrażenie, że tezę wygłasza ekspert w danej dziedzinie i ktoś wiarygodny. Zdarza nam się także używać fałszywego autorytetu oraz argumentum ad verecundiam. Pierwszy błąd polega na odwoływanie się do rzekomego autorytetu, który w rzeczywistości nie jest żadnym ekspertem w danej dziedzinie. Jako przykład można podać powoływanie się na pana inżyniera Jerzego Ziębę, propagatora medycyny alternatywnej, bez wykształcenia lekarskiego. Drugi z nich polega na odwoływaniu się do autorytetu, którego rozmówca nie śmie podważyć. Jest to najczęściej odwoływanie się do słów jakiegoś prezydenta lub papieża. Używa się takich postaci, nawet jeśli nie mają one renomy eksperta od omawianych spraw, aby utrudnić argumentację przeciwnikowi.
Błędne koło w rozumowaniu występuje wówczas, gdy na poparcie tezy X podajemy Y, a w dalszym toku dyskusji tłumaczymy zjawisko Y przy pomocy X. W takim wypadku obie tezy są niepoprawne i nie mogą się nawzajem udowadniać. O fałszywym założeniu nie trzeba raczej dużo pisać – na początku dyskusji klaruje się fałszywe założenie, a wokół niego pojawiają się różne stanowiska i tworzą się spory. Kolejne błędy argumentacji to nieznajomość tezy dowodzonej, czyli tzw. „tworzenie chochoła” oraz chwytanie się jednego z argumentów tezy. Jeden z rozmówców podaje na potwierdzenie swojej tezy pięć argumentów. Jego przeciwnik podważa (słusznie lub nie) rację bytu jednego z nich i na tej podstawie ogłasza, że obalił tezę oponenta. Jest to bardzo często obecne w naszych codziennych rozmowach i występuje zarówno świadomie, jak i nieuświadomione.
I jak, ile błędów udało Ci się wychwycić? Może dopiero teraz niektóre u siebie zauważasz i jesteś w lekkim szoku? A może wiesz o jakich błędach zapomniałem i chcesz coś dorzucić? Podziel się w komentarzu!
Dodatkowo, dla głodnych wiedzy…
Wikipedia: błąd logiczny, lista błędów poznawczych, sofizmat, błędy logiczno-językowe, linki wewnętrzne
YouTube: „Krótki film o prawdzie i fałszu”, „Co to jest WHATABOUTISM? Sceny z życia w związku”
Książki: Krzysztof Szymanek – Sztuka argumentacji
W prostym zwierciadle: „Jak manipulują TOBĄ media?”
Pingback:Czym jest "foliarstwo" i dlaczego to ogromne zagrożenie?