Problem z opioidami jest na tyle duży, że spokojnie możnaby napisać na ten temat dziesiątki książek, a i tak setki spraw pozostałoby nierozwiązanych.
Zacznijmy od tego, czym są opioidy. Kodeina, morfina, heroina, tramadol, oksykodon, fentanyl… To tylko niektóre ze związków chemicznych, które przyjmują codziennie miliony osób na całym świecie. Pierwotnie opiaty, czyli alkaloidy maku lekarskiego (np. kodeina i morfina) miały służyć głównie uśmierzaniu bólu, z którym nie radzą sobie NLPZ (np. paracetamol czy ketoprofen).
Człowiek jednak, jak to człowiek, szybko zauważył również rekreacyjny potencjał tych substancji. Opioidy działając depresyjnie na cały ośrodkowy układ nerwowy, wywołują u użytkownika także ogromną euforię, fizyczną ekstazę, odsunięcie problemów na dalszy plan, blogi spokój i szczęście.
Dzieje się tak dlatego, że opioidy łączą się z naszymi białkami receptorowymi i aktywują je. Naturalnie nasz organizm wytwarza i przyłącza tam endorfiny (endorfina – połączenie słów „endogenna morfina”). Endorfiny, jak każdy inny neuroprzekaźnik (lub po prostu hormon) łączą się z określonymi białkami receptorowymi na powierzchni naszych komórek, wywołując określone reakcje.
O ile morfina, jak i większość opioidów jest lekami na tzw. różową receptę, o tyle kodeinę można nabyć bez recepty w każdej aptece. Wygląda to tak, że dana osoba kupuje leki takie jak Thiocodin, Neoazarina, czy Antidol. Następnie z niektórych leków trzeba przeprowadzić ekstrakcję, a także zażyć antyhistaminy, w celu zapobiegnięcia reakcji alergicznej. W ten sposób z jednej paczki leków można zażyć od 100 do 240 miligramów kodeiny fosforanu półwodnego.
W czym problem? Otóż opioidy to obok deliriantów i stymulantów, jedna z najniebezpieczniejszych grup używek, jakie są znane ludzkości. Bardzo szybko organizm przyzwyczaja się do zażywanych dawek i wymaga kolejnych. Przy uzależnieniu od opioidów, nie można już mówić o głupocie i lekkomyślności, a o poważnej chorobie i potrzebie wsparcia. Pominięcie kolejnej dawki substancji w pewnym momencie prowadzi do tzw. skręta, czyli fizycznych i psychicznych objawów głodu narkotykowego. Narkotyczny głód na opioidy to jedno z najbardziej nieprzyjemnych uczuć, jakich może doświadczyć istota ludzka. Odstawienie staje się niewykonalne.
Niektórzy ludzie zaczęli od czasu do czasu przyjmować kodeinę z apteki, a skończyło się to tak, że rok za rokiem, codziennie przyjmują morfinę. Tutaj właśnie pojawia się problem durnego powiedzonka dzisiejszej młodzieży, tj. „ćpuny do wora”. Jest to tym bardziej bolesne, że osoby uzależnione od opioidów, nie mają możliwości rzucenia ich, bez wizyt w szpitalach i terapii substytucyjnej. Z biegiem takiego „ciągu” opioidowego, wszystko przestaje mieć znaczenie. Najbardziej kochająca osoba, najlepszy człowiek jakiego znasz, Ty czy ja – każdy – zacznie poświęcać wszystko dla nałogu. Wypłatę, przyjaciół, rodzinę, mieszkanie… Nie jest możliwym samemu tego uniknąć i wrócić na normalne tory.
Poza granicami naszego kraju mają miejsce niesamowite przekręty, mające na celu osiągnięcie zysków kosztem tysięcy ludzkich istnień. Bez potrzeby i wbrew logice, lekarze wystawiają recepty na leki opioidowe pacjentom, którym wystarczy zwykły deksketoprofen. Prowadzi to do uzależnienia, w konsekwencji którego osoba ta przez następne lata nieustannie przyjmuje dane leki, wiążąc swoją przyszłość, finanse i psychikę z koncernami farmaceutycznymi.
Osoby bawiące się w „sportowe” ćpanie kodeiny, argumentują swój nałóg tym, że w aptece przynajmniej „towar” jest czysty i przebadany. Dość łatwo dać się im zmanipulować, uwierzyć w ich opowieści. A oni są w stanie zrobić wszystko, aby opóźnić przyznanie się przed sobą i otoczeniem do nałogu.
Co zatem zrobić? Zakazać? Oczywiście, że nie. Zawsze przynosi to skutku odmienne od zamierzonych. Wystarczy obserwować swoich bliskich i mieć świadomość tego zagrożenia, aby móc je zidentyfikować i pomóc drugiej osobie. Potencjalne konsekwencje nawet „jednorazowego” spróbowania kodeiny są na tyle duże i nieprzyjemne, że nie warto aby choć jedne istnienie się zmarnowało.
Pamiętajcie, kochani – problem jest poważny. Mówimy tu o milionach osób na całym świecie, uzależnionych od przyjmowania grupy substancji, której nigdy nie planowali przyjmować. To od naszego zachowania, reakcji i wsparcia zależy, czy owi ludzie uwolnią się ze swoich kajdan i zaczną normalnie żyć.