Menu Zamknij

Skąd biorą się pieniądze w budżecie? Ty też płacisz podatki!

Niestety większość Polaków nie wie, że płaci podatki, czym one są, ani skąd biorą się pieniądze w budżecie i jak to wszystko funkcjonuje.

Stąd też biorą się takie kwiatki, jak „podwyżki to wina złego kapitalisty!”, „ja nie płacę podatków, a wy możecie jeść mniej cukru to będziecie mniej płacić i będziecie zdrowi”. Spróbujmy zwięźle i w uproszczonej formie przedstawić, jak to wszystko działa.

Zacznijmy od tego, że słowem „podatki” będziemy tutaj określać wszystkie daniny, składki, opłaty i wszystkie te zmyślne słowa, których używa w swojej narracji partia rządząca. Są to kolejne firmy haraczu na rzecz państwa, za to, że śmiemy na przykład pracować, albo, o zgrozo! — kupować. Podatki płaci każdy. Począwszy od pracy, gdzie pracodawca płaci o wiele więcej pieniędzy niż kwota brutto, gdyż musi on uiścić dodatkowe składki, za to, że może legalnie nas zatrudniać…

Przykładowo, ustawiając kwotę 2800zł brutto w kalkulatorze na stronie wynagrodzenia.pl z domyślnymi ustawieniami, otrzymamy coś takiego:
2 061,67 PLN
kwota netto
2 800,00 PLN
kwota brutto
3 373,44 PLN
łączny koszt pracodawcy

Ucieka nam ponad 1300zł na starcie, a przecież jeszcze robiąc zakupy, opłacając mieszkanie, tankując samochód, płacąc za telefon, płacimy również zawarty w tym VAT i akcyzy.
Dodatkowo, sklepy, stacje benzynowe, hurtownie, fabryki itd również płacą podatek dochodowy, ubezpieczenia i opłaty za swoich pracowników, więc ceny tych produktów muszą to uwzględnić — w konsekwencji zawartość „podatków” w cenie produktu końcowego jest jeszcze większa, za co każdy z nas płaci. Wszystko jest dokładnie wyliczone, aby opłacić produkcję pracowników, podatki, utrzymanie budynków, zabezpieczenia finansowe i na końcu czysty zysk dla korporacji.

Nie możemy oczekiwać, że gdy państwo zażąda dodatkowych opłat, np za ilość cukru w produkcie, to przedsiębiorcy oddadzą swój zysk lub utną opłaty pracownikom. Z bólem, bo przecież to zmniejsza popyt na ich produkty, będą zmuszeni podnieść ceny. Tak jest, było i będzie zawsze. Jedyne, co można zrobić, to ustalić maksymalne ceny za dany towar, co jest jeszcze głupszym rozwiązaniem, które spowoduje jedynie zniknięcie większości firm z rynku, osłabieniem konkurencji i jeszcze gorszymi warunkami dla konsumentów, m.in. obniżeniem kosztów produkcji i słabszą jakością towarów.

Kolejnym mitem i głupotą powtarzaną przez wyborców, jest: „PIS przynajmniej coś daje, a tamci tylko kradli!”. Nie, kochani. Państwo nic nie daje, bo nic nie ma. Państwo nie ma ani grosza, bo gdyby mogło mieć i bez konsekwencji drukować pieniądze, to dlaczego nie możemy wydrukować bilionów złotych i stać się najbogatszym państwem świata? No właśnie. Niestety bez fundamentalnej wiedzy ekonomicznej ludzie powtarzają takie kwiatki i dzięki temu wybory u nas wyglądają tak, jak wyglądają.

Budżet można zasilać na różne sposoby.

Najpowszechniejszym jest oczywiście opodatkowanie i wszystkie te składki (a także dziesiątki innych, o których nie wspomniałem).

Kolejnym źródłem dochodu państwa mogą być spółki skarbu państwa i udziały w różnych korporacjach. O tym jak się to kończy i jak jest zarządzane, mówiłem już w poprzednich postach — wszyscy dokładamy się do zarządzanych przez państwo rzeczy, bo są nierentowne i źle sterowane.
Dodatkowo, takie spółki, jak i zlecenia rządowe to najlepsze pole do rozkradania pieniędzy, ustawiania przetargów i marnowania naszych pieniędzy na rzecz elegancików w garniturach.

Oprócz tego, państwo może emitować obligacje, czyli papier potwierdzający posiadanie wierzytelności w państwie z obowiązkiem spłaty do jakiegoś terminu. Oczywiście tego się zazwyczaj nie spłaca, tym się po prostu generuje dodatkowe pieniądze i podnosi dług publiczny.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze dodruk pieniądza, co skutkuje spadkiem jego siły nabywczej (wartości), a więc wzrostem cen. Za dodruk płacimy wszyscy, nie tylko zostawiając więcej pieniędzy w sklepach, ale także nasze poprzez nasze oszczędności, które z czasem maleją, bo przecież pieniądz jest coraz mniej wart.

Jak widzimy na powyższych przykładach, każda z metod zasilania budżetu państwa to po prostu odebranie pieniędzy nam, obywatelom, na różne sposoby. Wszystko to maskuje się tym, że część z tych pieniędzy się oddaje w formie świadczeń socjalnych, czy w formie rzekomo bezpłatnej służby zdrowia — a na tę płacimy ogromne pieniądze z naszych wypłat bez możliwości rezygnacji, podczas gdy już dziś prywatne firmy zapewniają lepszą opiekę medyczną i ubezpieczenia, niż ZUS i NFZ.

Oczywiście, sądy, wojsko, policja, oraz (wstaw inne rzeczy) to rzeczy, nad którymi koniecznie musi sprawować opiekę nawet wg większości wolnościowców. Nie warto się sprzeczać o to, gdzie stawiamy granice państwa minimum, gdy obecna forma państwa wymaga płacenia takiej ilości pieniędzy na rzecz budżetu. Jakikolwiek krok w stronę normalności byłby przydatny.

Należy również pamiętać, że to nie jest żadne kompendium wiedzy, a wyjaśnienie „na chłopski rozum” i nie stanowi substytucji solidnej wiedzy ekonomicznej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *