📑 SKUTECZNOŚĆ OFICJALNYCH WYTYCZNYCH
Jaką naprawdę skuteczność mają preparaty mRNA i zalecane leki, np. remdesiwir?
Na czym polegał eksperymentalny charakter preparatów mRNA?
Kliknij pozycję w spisie treści poniżej lub przewiń stronę ręcznie:
- Eksperymentalny charakter preparatów mRNA
- Zaszczepieni pełnią istotną rolę w transmisji wirusa
- Wskaźniki ARR i RRR, czyli skąd się wziął mit 99% skuteczności
- Mutacje wirusa są odporne na szczepionki, a nawet mogą być przez nie wywoływane
- Kraje z niskim wskaźnikiem wyszczepienia nie odczuły pandemii
- Brak ochrony przed zgonem
- Brak przeciwciał w błonach śluzowych
- Dane z polskiego MZ
- Szczepionka nieszczelna, czyli przypadek choroby Mareka
- Białko wypustek i jego rola w uzyskiwaniu odporności
- Oficjalnie zalecane leki nie działają
- Zaniechanie leczenia COVID-19
EKSPERYMENTALNY CHARAKTER PREPARATÓW MRNA
Preparaty mRNA były reklamowane jako skuteczne i bezpieczne NA PEWNO, gdyż są przebadane i nie są eksperymentem, jak głoszą teorie spiskowe. Wystarczy spojrzeć na daty zakończenia badań w źródłach poniżej aby dostrzec, iż było to kłamstwo. Warto również podkreślić, że są to PRZYSPIESZONE badania – w normalnych warunkach powinny trwać minimum dekadę, aby móc uznać wyniki dotyczące bezpieczeństwa za niemalże pewne.
ZASZCZEPIENI PEŁNIĄ ISTOTNĄ ROLĘ W TRANSMISJI WIRUSA
Zaszczepieni pełnią istotną rolę w transmisji wirusa, więc stygmatyzowanie niezaszczepionych jest nieuzasadnione. Poniżej zaprezentowane jest najwyższej jakości źródło z magazynu Lancet, które bezsprzecznie udowadnia na podstawie ogromnej ilości danych, że niezaszczepieni wcale nie są jedynymi odpowiedzialnymi za transmisję wirusa.
Badanie skuteczności i efektywności „szczepionek” mRNA zaprezentowane w magazynie Lancet, choć nie daje tak optymistycznych wyników, zostało wykorzystane przez rządy, do zmanipulowania opinii publicznej. Prezentuje ono kilka wskaźników, które potrafią wahać się od okolic 99 do nawet mniej, niż dwóch procent. Oczywistym jest, że do marketingu „dobrowolnych” preparatów terapii genowej użyto tych najwyższych, aby przekonać społeczeństwo o cudownej skuteczności „szczepień”. Prawie nikt z oglądających te dane przed telewizorem nie sprawdzi przecież samodzielnie treści cytowanego badania, nie zweryfikuje poprawności telewizyjnej interpretacji i nie usiądzie nad wszystkimi użytymi w badaniu nieznanymi mu terminami – których są dziesiątki.
Poniżej znajduje się przetłumaczony fragment rzeczonej publikacji – całość, jak zawsze, dostępna w linku pod spodem.
„Skuteczność szczepionki jest zwykle podawana jako względne zmniejszenie ryzyka (RRR). Wykorzystuje się tu ryzyko względne (RR) – tzn. stosunek liczby zachorowań z i bez szczepionki – które wyraża się jako 1-RR. Ranking według zgłoszonej skuteczności daje względne zmniejszenie ryzyka o 95% w przypadku szczepionek Pfizer-BioNTech, 94% w przypadku szczepionek Moderna-NIH, 91% w przypadku szczepionek Gamaleya, 67% w przypadku szczepionek J&J i 67% w przypadku szczepionek AstraZeneca-Oxford. Jednak RRR należy rozpatrywać w kontekście ryzyka zakażenia i zachorowania na COVID-19, które jest różne w różnych populacjach i w różnym czasie. Chociaż RRR uwzględnia tylko uczestników, którzy mogliby odnieść korzyści ze szczepionki, bezwzględne zmniejszenie ryzyka (ARR), czyli różnica między częstością ataków przy zastosowaniu szczepionki i bez niej, dotyczy całej populacji. ARR są zwykle ignorowane, ponieważ dają znacznie mniej imponującą wielkość efektu niż RRR: 1-3% w przypadku szczepionek AstraZeneca-Oxford, 1-2% w przypadku szczepionek Moderna-NIH, 1-2% w przypadku szczepionek J&J, 0-93% w przypadku szczepionek Gamaleya i 0-84% w przypadku szczepionek Pfizer-BioNTech. […]
Ze sposobu prowadzenia badań i prezentacji wyników można wyciągnąć wiele wniosków. W przypadku stosowania wyłącznie wartości RRR, a pomijania ARR, wprowadza się błąd raportowania, co wpływa na interpretację skuteczności szczepionek.
Przy przekazywaniu informacji na temat skuteczności szczepionek, szczególnie w przypadku decyzji dotyczących zdrowia publicznego, takich jak wybór rodzaju szczepionek, które należy zakupić i wdrożyć, ważne jest posiadanie pełnego obrazu tego, co faktycznie pokazują dane, a także upewnienie się, że porównania są oparte na połączonych dowodach, które umieszczają wyniki badań szczepionek w kontekście, a nie tylko patrzą na jedną sumaryczną miarę. Decyzje takie powinny być podejmowane w oparciu o szczegółowe zrozumienie wyników badań, co wymaga dostępu do pełnych zestawów danych oraz niezależnej kontroli i analiz.”
Mimo, iż dokument wprost mówi o tym, że opieranie się jedynie na RRR jest błędne, to właśnie zrobili propagandowcy na całym świecie. Ze wszystkich telewizorów zaczęła wylewać się fałszywa informacja o ponad 90-procentowej skuteczności. Aby zbliżyć się do prawdy tak, jak to tylko możliwe, zajrzyj w poniższy link i wyciągnij wnioski samodzielnie.
MUTACJE WIRUSA SĄ ODPORNE NA SZCZEPIONKI, A NAWET MOGĄ BYĆ PRZEZ NIE WYWOŁYWANE
Występowanie i częstotliwość mutacji opornych na szczepionkę mRNA jest ściśle skorelowane ze stopniem zaszczepienia w Europie i Ameryce. Jak wykazuje poniższa publikacja, przeświadczenie zaszczepionych o odporności przed zakażeniem jest mylne, a wirus potrafi mutować na osobach zaszczepionych. Jak powszechnie wiadomo, pierwszy przypadek Omicrona został przecież wykryty u zaszczepionej jednostki. Z całą pewnością, w oparciu o aktualnie dostępne dane, można stwierdzić, iż mutacje pojawiają się niezależnie od szczepień, a nawet może istnieć między nimi dodatnia korelacja.
Białko kolczaste na powierzchni koronawirusa nie jest już tym samym białkiem, jakim było w „wersji z Wuhan”. Preparaty mRNA uczą układ odpornościowy obrony przed zagrożeniem, które już nie występuje.
KRAJE Z NISKIM WSKAŹNIKIEM WYSZCZEPIENIA NIE ODCZUŁY PANDEMII
Biedniejsze kraje mające mniej niż 10% w pełni zaszczepionej populacji radzą sobie z pandemią o wiele lepiej, niż Europa czy USA. Mają nawet do kilkuset razy mniej przypadków zakażeń i zgonów w przeliczeniu na milion mieszkańców!
Niektórzy mówią, że chodzi o witaminę D3, inni o mniejsze zdolności komunikacyjne tych społeczeństw. Prawda jednak jest taka, że jest tam o wiele gęstsze zaludnienie, brak środków ochrony np. maseczek, brak szczepień, a statystyki mówią same za siebie.
Obecnie część oficjeli nie prowadzi już fałszywej narracji, jakoby stosowanie preparatów mRNA chroniło przed zakażeniem – teraz, rzekomo, ma chronić przed zgonem i ciężkim przebiegiem choroby. Niestety jest już dostępnych mnóstwo danych wykazujących, że również na tym polu preparaty spisują się słabo. Część danych sugeruje wręcz, że efekt jest całkowicie odwrotny.
BRAK PRZECIWCIAŁ W BŁONACH ŚLUZOWYCH
Dr Bhakdi to renomowany mikrobiolog, badacz chorób zakaźnych i autor ponad 300 publikacji naukowych w tej tematyce, zaś dr Arne Burkhardt stworzył ponad 150 publikacji, przez prawie dwie dekady kierował Instytutem Patologii w Reutlingen, a obecnie zajmuje się kontrolą i certyfikowaniem takich instytutów. Zabrakłoby miejsca, żeby opisać dokonania tych wspaniałych naukowców. Warto jednak było wspomnieć co nieco i wiedzieć, że mamy tu do czynienia z nie byle kim, bowiem ich najnowsze odkrycie jest doprawdy przełomowe i tłumaczy, dlaczego mamy tyle infekcji przełomowych i „szczepionki” mRNA nie chronią przed zarażeniem.
Ci wybitni naukowcy odkryli, że preparaty terapii genowej mRNA indukują powstawanie przeciwciał dwóch rodzajów w układzie krwionośnym, gdzie mają one chronić narządy wewnętrzne przed atakiem wirusa. Niestety nie indukują powstawania innego rodzaju przeciwciał, wydzielniczych immunoglobulin A, które wytwarzane przez błony śluzowe chroniłyby układ oddechowy przed wirusem. Okazuje się więc, że „szczepionki” mRNA zapewniają swoim użytkownikom ochronę, ale nie tam, gdzie być powinna. To właśnie dlatego mamy tyle infekcji przełomowych u osób, które powinny być odporne na zakażenie koronawirusem SARS-COV-2.
ARCHIWALNE DANE Z POLSKIEGO MZ
Wbrew temu, co się nam mówi, preparaty mRNA nie zapobiegają zakażeniom i wykazują to nawet oficjalne, rządowe dane. Aby to sprawdzić, wystarczy wejść na Twittera naszego polskiego Ministerstwa Zdrowia i znaleźć cotygodniowe raporty podsumowujące z 2021 roku. Wystarczą dwa takie raporty, choć im więcej ich jest, tym więcej można obliczyć.
Przykładowo, jeśli w danym kraju zaszczepione jest 50% populacji, a odsetek zakażeń przełomowych utrzymuje się również na poziomie 50%, to możemy stwierdzić, iż preparaty mRNA mają skuteczność bliską zeru. Gdyby zakażeń przełomowych byłoby np 10%, wiedzielibyśmy, że chorują głównie niezaszczepieni, a preparaty mają wysoką skuteczność. Jeśli zaś odsetek ten przekracza wskaźnik osób w pełni zaszczepionych, wskazuje to wręcz na ujemną skuteczność „szczepionek”.
Oficjalne dane wykazują, że odsetek zakażeń przełomowych – czyli dotyczących osób w pełni zaszczepionych – nieustannie rośnie. W ostatnim tygodniu grudnia urósł on do 57% – wyszczepienie pełną dawką wynosiło wówczas około 55,5%. Tendencja wzrostowa się utrzymuje, bowiem np. w pierwszym tygodniu marca 2022 było to już 65,6%, a w pełni zaszczepionych Polaków było 58,6%!
Co więcej, istnieje wiele przesłanek wskazujących, iż faktyczna skuteczność preparatów jest jeszcze niższa. Wszystkie dane, linki do raportów oraz obliczenia zostały umieszczone na osobnej podstronie, gdyż zajmują trochę miejsca – kliknij tutaj, aby zweryfikować to samodzielnie!
SZCZEPIONKA NIESZCZELNA, CZYLI PRZYPADEK CHOROBY MAREKA
Wirus, aby móc się rozprzestrzeniać, potrzebuje nosiciela. Zabicie nosiciela powoduje, że „ginie” również wirus. Wirus, który wywołuje lżejszą chorobę łatwiej się rozprzestrzenia w porównaniu z takim, który wywoła ciężką chorobę (która unieruchomi albo zabije nosiciela). Dlatego naturalna ewolucja wirusów prowadzi do powstania szczepów, które są mniej groźne dla nosicieli. Szczepionka, która wpływa na objawy choroby ale nie zapobiega zarażaniu zaburza ten proces – a nawet może go odwrócić!
Coś takiego miało miejsce już w przeszłości z innymi wirusami i szczepionkami… Choroba Mareka atakująca kury początkowo nie była dla kur śmiertelna. W 1970 roku powstała szczepionka na chorobę Mareka, która łagodziła objawy, ale nie zapobiegała zarażeniom. Powszechne stosowanie tej szczepionki doprowadziło do tego, że wirus mutował do coraz bardziej zjadliwej postaci. Obecnie niezaszczepiona kura która się nią zarazi, nie ma szans na przeżycie, a za roznoszenie choroby Mareka odpowiadają kury zaszczepione, ponieważ tylko one od tego wirusa nie umierają.
Co z tego wynika? Cóż, za jakiś czas zmutowany koronawirus SARS-COV-2 rzeczywiście może stać się śmiertelny dla niezaszczepionych… Stanie się tak jednak nie dlatego, że pandemiczni dyrygenci mieli rację, a jedynie dlatego, iż sami to spowodowali i wydali na nas wyrok…
BIAŁKO WYPUSTEK I JEGO ROLA W UZYSKIWANIU ODPORNOŚCI
Szybko mutujące białko kolczaste oraz niewytwarzanie przeciwciał w miejscu pierwszego kontaktu z wirusem (błony śluzowe) to jedynie niektóre z powodów, dla których preparaty mRNA nie działają.
Ogromnym problemem jest fakt, iż tzw. szczepionki mRNA kodują jedynie białko kolczaste, a nie np. białko nukleokapsydu, które również jest składową SARS-CoV-2. Właśnie między innymi dlatego naturalna odporność przewyższa poszczepienną. Białko spike mutuje niezwykle szybko, ale otoczka wirusa już nie – mogłaby więc sprawdzić się o wiele lepiej w tej roli.
Naturalna odporność powstająca przy kontakcie z całym wirusem, a nie jedynie białkiem kolczastym, zapewnia ochronę w postaci przeciwciał różnej postaci, oddziałujących z różnymi częściami wirusa. Co więcej, przeciwciała to jedynie niewielka część odpowiedzi układu odpornościowego, bowiem główną bronią organizmu w walce z wirusem są tzw. zabójcy, czyli komórki T (limfocyty).
Powyższe informacje wyjaśniają dość oczywisty fakt, iż lepszą szczepionką byłaby klasyczna szczepionka, która wprowadzałaby do organizmu cały wirus SARS-CoV-2, osłabiony i spreparowany w odpowiedni sposób, aby nie stwarzał zagrożenia. Wówczas mogłaby uzyskiwać efektywność podobną do naturalnej odporności. Co więcej, nie byłaby aż tak niebezpieczna, jak materiał mRNA i samo białko kolczaste (więcej o ich szkodliwości w kategorii ZAGROŻENIA – kliknij tutaj).
Niezwykle zastanawiające jest, dlaczego wszyscy czterej producenci preparatów przeciwko COVID-19 wybrali eksperymentalne „szczepionki” mRNA jako swoje rozwiązane i dlaczego każdy z nich wybrał właśnie białko kolczaste jako to białko, które będzie kodował materiał genetyczny – szczególnie biorąc pod uwagę, iż od zawsze było wiadome, że potrafi być niezwykle toksyczne i mutuje bardzo szybko.
Pełne zrozumienie tego tematu oraz tego, czemu zasługiwał tutaj na osobną pozycję wymaga zrozumienia wielu zagadnień opisywanych w pozostałych kategoriach dostępnych na stronie głównej StoDowodow.pl – warto wrócić do tej pozycji już po lekturze całego serwisu.
OFICJALNIE STOSOWANE LEKI NIE DZIAŁAJĄ
Powoli pojawiają się oficjalnie dopuszczone do obrotu leki na COVID-19. Ich główną cechą jest to, że mają być skomplikowane w produkcji oraz niezwykle drogie, bo przecież zarobek jest tutaj kluczowy. Tania amantadyna i iwermektyna są zbyt proste w produkcji, więc blokuje się je za wszelką cenę.
Remdesivir nie wykazuje istotnej poprawy u pacjentów w porównaniu z grupą placebo. Jest wokół niego wiele kontrowersji, WHO odradza jego stosowanie, a pięciodniowy kurs leczenia nim potrafił kosztować ponad 2500 dolarów.
- Remdesivir in adults with severe COVID-19: a randomised, double-blind, placebo-controlled, multicentre trial
- WHO zaleca niestosowanie remdesiwiru u pacjentów z COVID-19
- Dziwna historia Remdesiviru, leku na Covid, który nie działa
Molnupirawir to lek, który został zakupiony przez brytyjski rząd w ilości ponad 2 milionów dawek. Podatnicy zapłacili za niedziałający preparat, przy jednoczesnym braku możliwości leczenia tanimi i skutecznymi środkami.
Istnieją także doniesienia o skutkach ubocznych, w tym nowotworach. Bliżej przedstawia je artykuł na prisonplanet.pl – źródła w nim zaznaczono na niebiesko.
- Covid-19: Antiviral purchased by UK government does not lower risk of hospital admission, trial shows
- Dodatkowo: Nowy „cudowny” lek firmy Merck na Covid w eksperymentach wywoływał mutacje rakowe.
Przez większą część pandemii od samego jej początu całkowicie zaniechano leczenia COVID-19. To szaleństwo, bowiem choroby wirusowe powinno się leczyć, szczególnie wówczas, gdy istnieją skuteczne i bezpieczne lekarstwa. Mamy do czynienia z globalną psychozą, gdyż posiadamy zarówno wiedzę, jak i środki oraz możliwości do leczenia osób zarażonych wirusem SARS-CoV-2. Wystarczyłaby jedynie odgórna decyzja tych, którzy dyrygują całemu światu jak walczyć z wirusem, aby uratować niezliczone ludzkie istnienia.
Stosuje się jedynie profilaktykę w postaci tzw. „szczepionki”, która, jak już zostało wykazane, jest nieskuteczna i nie ogranicza transmisji wirusa, ani nie łagodzi objawów. Chorych zostawia się na pastwę m.in. paracetamolu pogarszającego objawy lub respiratora, spod którego prawie nikt nie wraca żywy. W późniejszych etapach pandemii oczywiście pojawiły się leki, jednak są one po pierwsze horrendalnie drogie, po drugie nieskuteczne i po trzecie, niezwykle szkodliwe. Kwestie ich dotyczące są omówione w dalszej części tej kategorii.
Wprowadzenie preparatów mRNA w trybie warunkowym było możliwe tylko i wyłącznie po wykazaniu, że nie istnieją żadne leki na tę chorobę. Dlatego właśnie okłamuje się ludzkość i nie mówi o tym, że istnieją lekarstwa takie jak amantadyna, iwermektyna, naproksen, hydroksychlorochina oraz inne.
Źródła rozsiane po kategoriach, m.in. tutaj (powyższe pozycje) lub w kategorii o leczeniu i profilaktyce.